Postanowiłem wprowadzić cykl o fotografach związanych z latami 90-tymi. Na początek będzie pewnie w większości o fotografach związanych głównie ze scena muzyczną, ale potem na pewno pojawią się fotografowie np. dokumentujący ówczesne życie nie koniecznie związane z muzyką.
Zaczynam od fotografa, którego fotografie (przynajmniej niektóre) na pewno są Wam znane. Charles Peterson jest głównie znany przez swoją współpracę z niezależną wytwórnią Sub Pop z Seattle, dla której robił zdjęcia zespołów wydających płyty pod ich szyldem. O samej wytwórni nie będę się rozpisywał, bo chciałem poświęcić jej kiedyś cały wpis, nadmienię jedynie, że wytwórnia rozpropagowała muzykę grunge, a nagrywali tam tacy twórcy jak Nirvana, Soundgarden, Mark Lanegan czy Mudhoney.
Znakiem rozpoznawczym stylu Petersona był brak koloru (zdjęcia robił jedynie w czerni i bieli), surowość (często używał flasha), używanie szerokiego kąta (unikał pokazywania jedynie samej “gwiazdy”, ważna dla niego była też otoczka koncertu, klimat, ludzie. Dodatkowo nie kadrowane zdjęcia, co wpływało na mocno dokumentalny charakter zdjęcia – wszystkie rzeczy w kadrze stanowią zapis tego wydarzenia, tej chwili, tego czasu, tej epoki. Kolejnym elementem była na pewno dynamika (patrząc na zdjęcia z koncertów aż czujemy głośne brzmienia gitar, duszną atmosferę klubu, a pot niemal kapie nam z czoła). Plakaty z jego zdjęciami, promujące artystów z Sub Pop miały też charakterystyczny styl i to nie tylko przez używanie logo Sub Pop i tego samego fonta, ale dzięki autentycznosci zdjęć. Osoby na zdjęciach nie są przesłodzone, nie są “gwiazdami”. Oglądamy ich albo grających na scenie, albo po prostu dających się fotografować takimi jakimi są, naturalnymi, czasami wygłupiającymi się, bez wielkiego nadęcia czy pozowania na gwiazdy rocka.
Bardzo lubię zdjęcia Petersona bo działają na mnie w tak dosłowny sposób. Patrząc na tłumy na koncertach Nirvany, Mudhoney czy Pearl Jamu
czy też na samych wykonawców na scenie
od razu mam przed oczami tamten czas i klimat. Peterson w niesamowity sposób udokumentował powstanie i rozwój sceny grunge na przełomie lat 80/90. Robił też sesje promocyjne zespołów na potrzeby materiałów promocyjnych np. do gazet,
które z punktu widzenia fana tych czasów i tych zespołów też są wspaniałe, ale moim zdaniem esencją jego zdjęć są jednak te surowe, pełne dynamizmu zdjęcia koncertowe.
Wydał też parę albumów m.in.:
- Touch Me I’m Sick, autorstwa Jennie Boddy, ze słowem wstępnym Eddiego Veddera (PowerHouse, 2003)
- Screaming Life : A Chronicle of the Seattle Music Scene, (Harper Collins, 1995)
- Pearl Jam: Place/Date ze zdjęciami backstageowymi zespołu Pear Jam zrobionymi i przez Charlesa Petersona i Lancea Mercera (Rizzoli/Vitalogy, 1997)
Mam nadzieję, że spodobało się wam to co tu widzieliście, a jeśli chcecie zobaczyć i posłuchać Petersona, który ciekawie opowiada o swoich zdjęciach i sposobie swojej pracy to zapraszam na oglądnięcie mini (4 minuty) dokumentu o nim:
oraz tutaj (opowiada o zdjęciach Cobaina, które pojawiły się na jego wystawie w Seattle):