Uncategorized

Mac DeMarco czyli duch lat 90-tych w nowej odsłonie

O DeMarco chciałem już nieraz napisać, a playlista, którą zrobiłem jest gotowa od niemal roku. Samego DeMarco odkryłem jakieś 5 lat temu (2014). Od razu jakoś do mnie trafił. Jego brzmienie, które sam określa mianem “jizz jazz” ma coś oryginalnego, a zarazem swojskiego w sobie.

DeMarco to dziecko lat 90-tych (tzn. urodził się w 90 roku). Jest kanadyjczykiem. Nie chce tutaj pisać wielkich not biograficznych, klasyfikować jego muzyki (folk pop, low-fi czy inne takie) i dużo się rozpisywać. To o czym warto wspomnieć to, że używa głównie sprzętu z drugiej ręki. Sam nagrywa własne płyty na analogowym sprzęcie (ostatnia była nagrana na Macu).

Nie jest typem celebryty, a raczej to rodzaj takiego Waszego szalonego kumpla do picia czy wygłupów. Po drugiej płycie zrobiło się o nim bardzo głośno. Myślę, że jego zdolności do komponowania utworów i osobowość była tak prawdziwa i szczera, bez pozerstwa, że ludzie właśnie za to go pokochali. Taki chłopak z sąsiedztwa. Ubrany jak z second handu (co lubię bardzo)z przerwą w jedynkach. Raczej nie bawiący się w konwenanse czy uprzejmości, tylko walący prosto z mostu. Myślę, że najlepiej jego styl bycia oddaje ten króciutki dokumencik, który pokochacie lub znienawidzicie. Trochę jest rzeczy po bandzie, a trochę niekoniecznie. Mnie parę fragmentów śmieszy mocno.

W listopadzie 2018 byłem sobie na jego występie w warszawskiej Progresji. Był to jego drugi z kolei koncert w tym miejscu, ponieważ bilety na dzień wcześniej wyprzedały się w zabójczym tempie. DeMarco postanowił zorganizować drugi dzień po, żeby wszyscy się dostali (fajnie z jego strony). Oprócz faktu, że wydawało mi się, że jestem najstarszym człowiekiem na sali (średnia wieku to chyba 17 lat, większość pary), to jednak czuć było, że dzień wcześniej dawał koncert, a potem pewnie był na grubej imprezie, bo zabrakło trochę tego feelingu. Oglądałem też nagrywki z pierwszego dnia i był dużo bardziej dynamiczny, zagadywał więcej etc.

Koncert nazwałbym poprawnym, ale liczyłem na coś dużo lepszego. Dodatkowo zawsze jego muzykę i teksty traktowałem jako świetne kompozycje, ale jednak z takim autodystansem, z przymrużeniem oka, czy raczej puszczeniem oka do słuchacza, a te dzieciaki na koncercie tak to strasznie przeżywały i jak był jakiś bardziej miłosny kawałek lub taki z którego on pod nosem się śmiał to dawali sobie całusy, patrzyli sobie w oczy itd. Didn’t get it…ale może jestem już spróchniały emocjonalnie i odbieram to wszystko inaczej. Z drugiej strony w sumie dobrze jeśli muzyka wprowadza w taki nastrój, więc okejka.

To co jest fajne, to myślę, że ten pozytywny vibe, który DeMarco u mnie wzbudza. Lubię jego głos i brzmienie. Jest jakby wyjęty z lat 90-tych i dopasowany do czasów dzisiejszych. Jak oglądam teledyski typu “Ode to Viceroy”

to jakbym oglądał Becka z początków kariery. Takie to nieokrzesane, prawdziwe, brudne, inne, ale swojskie. Czuć takie niewymuszoną, przyjemna zabawe konwencją, a może po prostu zabawę. Jest w tym taki prawdziwy chill, bez napinania się i robienia czegoś na siłe. Mnie uspokaja zawsze i śmieszy.

Poza tym fajnie, że często na koncertach zaprasza znajomych i siedzą sobie na scenie. Na koniec często mówi “God bless ya!” itd. Jest cool gościem. Gra cool muzę. Czego chcieć więcej? To tymczasem tyle. Na koniec jeszcze jakby ktoś miał chwilę to sobie zobaczcie ten fajny koncercik. Swojsko i miło.

Czy tutaj…

A teraz playlista i bawcie się dobrze!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *