Uncategorized

FIONA APPLE wydaje album!

Z Fioną Apple znam się od czasu kiedy w telewizji (1999) zobaczyłem jej teledysk Fast as you can i od razu mnie zachwyciła. Nie mówię tutaj tylko o jej urodzie, która oczywiście mnie powaliła, ale cały sposób jej śpiewania, muzyka, tekst i samo video. Musiałem mieć ta płytę. Ruszyłem, więc do sklepu i kupiłem kasetę. Ta kaseta to był album “When the pawn”, który po prostu mnie skosił i wrzucił na stałe Fionę do mojego top topów wokalistek ever.

Ta kaseta towarzyszyła mi w trudnych momentach kiedy przeżywałem niezrozumienie świata czy damsko męskie rozterki (mimo, że traktowała o tym z damskiej perspektywy, ale wciąż jednak tak bardzo podobnej do mojej). Tą kasetę pożyczał nawet mój przyjaciel żeby puścić ją w wieczór w który miał oświadczyć się swojej przyszłej żonie w akademiku! Tak byliśmy związani z muzyką wtedy! To nie były dźwięki lecące w tle. To było coś co zawsze było ważną częścią życia, co pozwalało nam przetrwać cięższe chwile. Muzyka Fiony z jednej strony jest bardzo intymna i delikatna a z drugiej strony bardzo mocna i z pazurem. Jej płyty traktują o borykaniu się z samym sobą, o relacjach damsko męskich, o ucieczce, o stawianiu czoła przeciwnościom losu, o problemach z dopasowaniem się, o niemocy. Wszystko tak cudownie ujęte…nie są to banalne frazy. Do tego na tej płycie na perkusji grał Matt Chamberlain (grał przez chwilę z Pearl Jamem i na stałe w zespole Critters Buggin – obydwa zespoły to moja miłość)

Fiona zaczęła swoją karierę jako 16 latka i wtedy wydała cudowna płytę Tidal, którą poznałem dopiero później (nie było do niej dostępu wtedy).

Z każdą płytą, każdym teledyskiem stwierdzałem, że to jest mój top topów jeśli chodzi o wokalistkę. Uwielbiałem to co robi, jaka jest konsekwentie niezależna, nie poddaje się modom tylko robi swoje i to w cudowny, unikatowy sposób. Niestety wiązało się to dla niej też z wielką presją otoczenia, miała swoje psychiczne problemy, uzależnienia i zaczęła znikać, zaszywać się w domu, wybuchać czasem na scenie. Martwiłem się jak i wszyscy fani o to co u niej. Odstępy między płytami zaczęły sie rozciągać. Po dłuższej przerwie kiedy wyszła ze swoją płytą The Idler Wheel wszyscy pytali na forach “Is Fiona all right?”. Pokazała się wychudzona, z podkrążonymi oczami… płyta oczywiście świetna, ale wszyscy czuli, że coś jest nie tak. Myślę, że to też jej pokazało, że ludzie jednak oczekiwali od niej, że będzie cały czas taka sama, a jak się przełamała i pokazała to nie udźwignęła, że ludzie tak ją “napadli”.

Schowała się zatem na kolejne…8 lat. I dokładnie dzisiaj 17.04.2020 pojawiła się z nową płytą “Fetch the bolt cutters”. Od wczoraj czułem już poważna ekscytajcę ta płytą. Sprawdzałem na Spotify czy już, czy jeszcze. Jak dzisiaj otworzyłem oczy i odswieżyłem Spotify to mnie poderwało do góry. Jest! Słuchawki, odcięcie i słucham, chłonę kawałek po kawałku. Fionę w ostatnim czasie można było oglądać z relacji jej współlokatorki (ona sama nie ma konta), która czasem wrzucała coś na społecznościówki gdzie Fiona bawi się ze swoim psem, siedzi w ogródku i spędza czas w domu. Fiona pojawiała się sporadycznie w takiej “domowej” wersji, która podoba mi się niesamowicie – nieudawana i prawdziwa – to to czego poszukuję ostatnio w muzyce. Za dużo już tych wszystkich sztucznych póz i udowadniania czegoś komuś. No sami powiedzcie czyż to nie urocze?

No i nadal ma tą siłę, ten urok i mądrość. Mimo swoich problemów potrafi mocno tupnąć nóżka i powiedzieć, że jest jednak nadzieja w tym strasznym świecie:

Wracając jednak do płyty. Podobno do końca zastanawiała się czy jest gotowa ją wypuścić. Ta płyta to arcydzieło! Cudownie domowa (są dźwięki garnków, psów, klaskanie, tupanie). Wiekszość płyty nagrana została w domku Fiony w Venice Beach. Nawet okładka jest home made co jest urocze. Pierwsza wersja miała pokazywać podobiznę Harvey’a Weinsteina (dobrze, że tego nie zrobiła bo to zmieniłoby cały odbiór płyty). Od pierwszych dźwięków miałem ciarki. Jest po prostu idealna na teraz! Siedzę w domu i czuję to od stóp do głów. Mój syn Franek powiedział, że pewnie nagrała tą płytę w domu bo jest kwarantanna:) Generalnie oddaje to kim Fiona jest. Jest ona, jej otoczenie, jest jej fortepian, jej psy, jej myśli, jest prawda. Jest mega dużo smaczków, ale nie będę ich tutaj wszystkich opisywał, ale mamy tutaj inspirację Lenonem, Meredith Monk. Sama Fiona nadal pokazuje, że nie jest tego wszystkiego pewna “I told you I didn’t want to go to this dinner”, z drugiej strony pokazuje swoją pewność i zadziorność “Kick me under the table all you want/I won’t shut up.” Jest tam dużo kobiecego gniewu na świat, jest też chęć wyjścia do tego świata. Jest powrót do czasów licealnych, gniew, trochę humoru. Nie ma oczywistości. Artyści z wiekiem wydawać by się mogło, że często upraszczają kompozycje i mniej poszukują – Fiona robi całkiem odwrotnie! Ta płyta to jest wydarzenie w muzycznym świecie! Cudowna muzyczna przygoda! Cieszę się, że mogłem się z Wami w skrócie się podzielić moją impresją. POLECAM WAM odsłuchać choćby jednego kawałka na słuchawkach – sam na sam z Fioną w spokoju. Wiem, że przeniesiecie się tam! Poczujecie to! Dla freaków muzycznych i tych co mają dużo ochoty i czasu link do miejsca gdzie Fiona opowiada co kryje się za każdym kawałkiem z nowej płyty:

https://www.vulture.com/2020/04/fiona-apple-fetch-the-bolt-cutters-songs.html

Ja wracam do słuchania ponownego bo ten post skleciłem dzisiaj rano i zdążyłem przesłuchać płytę dopiero dwa razy…może jakieś śniadanie nawet ogarnę. Poniżej oczywiście link do playlisty. Smacznego!!!!

2 thoughts on “FIONA APPLE wydaje album!”

  1. No proszę! Nie wiedziałam, że jesteś fanem. Ja najpierw usłyszałam Fionę. Ktoś puścił w knajpie, zakochałam się. W domu okazało się, że mój ówczesny chłopak ma jej 2 płyty- Tidal i When The Pawn, słuchałam bez przerwy. A potem dopiero zaczęłam szukać teledysków na YT i ją zobaczyłam… Szok. Dawno jej nie słuchałam, kojarzy mi się bardzo mocno z tamtym okresem mojego życia, a jakoś nie miałam potrzeby wracać. Nowej posłucham na pewno. Dzięki za ten post.

    1. Dzięki jak zwykle za komentarz!:) No dla mnie to też taki wehikuł do lat 90-tych. Dawno jej nie słuchałem, a dzisiaj ta płyta leci już czwarty raz. Jest niesamowita i dzisiaj dostałem od niej to samo co wtedy kiedy pierwszy raz usłyszałem jak śpiewa. Mega to wspaniałe, że muzyka potrafi mi nadal taki prezent dać, taką ekscytację.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *